Krótka historia mojego nawrócenia. To świadectwo miałem okazję opowiedzieć w ramach wydarzenia ewangelizacyjnego „NIEZNANEMU BOGU” które odbyło się 31.03.2023r w kościele pw. św. Maurycego we Wrocławiu. Link do całości transmisji: https://youtu.be/UqUOncklXd0

Ateista
Podczas gdy słuchałem księdza, przychodziło do głowy, że moja droga do Boga była zupełnie inna niż Księdza. Zupełnie z innej strony Pan Bóg mnie do siebie przyprowadził. Nazywam się Rafał Dziedzic, mam 46 lat, jestem mężem, mam dwójkę dzieci. Przez całe życie byłem ateistą. I generalnie, jak Państwo rzucali argumenty podważające sens wiary, to ja je wszystkie znałem. Byłem przekonany, że religia to opium dla ludu a Kościół kłamie. Byłem przekonany, że Boga nie ma.

Sukces?
Wyrosłem w takim etosie pracy. Moi rodzice mnie uczyli tego, że ciężką pracą, stawianiem sobie kolejnych celów i konsekwentnym dążeniem do ich realizacji jestem w stanie wszystko osiągnąć. I okazywało się, że to jest prawda. Krok po kroku osiągałem swoje cele. Można powiedzieć, że byłem człowiekiem sukcesu. W zasadzie świat leży u moich stóp.

Pojawiły się jednak dwie rysy na tym, wydawałoby się, idealnym obrazie. Po pierwsze, okazało się, że jestem pracoholikiem, co oznacza, że ja nie potrafię się w tej pracy zatrzymać. To jest to jest taki stan, że praca staje się kompulsywna. Zdarzały mi się epizody w których spędzałem w pracy non stop 12, 24, 36 godzin. To była pierwsza rzecz. Druga rzecz, która się, którą zacząłem zauważać coraz mocniej i mocniej, to to, że te wszystkie cele, które osiągam, przynoszą mi satysfakcję tylko na chwilę. Krótką chwilę cieszę się z tego, co osiągnąłem, a potem pojawia się pytanie co dalej? Jaki jest kolejny cel?

Ponowne narodziny
To wszystko sprawiło że ja poczułem się bardzo zmęczony. W 2012 roku byłem w takim stanie, że naprawdę miałem wszystko. Ale też miałem takie poczucie, że jeżeli ja się nie nauczę inaczej życia, mogą umrzeć. W zasadzie osiągnąłem więcej niż większość ludzi ale nie chcę się dalej ścigać.

I to był początek mojej drogi duchowej – drogi duchowej ateisty. Bo przecież ciągle miałem z tyłu głowy, że Boga nie ma. Moja droga skończyła się w 2015 roku. W kwietniu 2015 roku miałem doświadczenie, że umiera stary Rafał i rodzi się nowy.

To było takie poczucie (które zresztą cały czas mam w sobie) utulenia, ukochania, takiego poczucia się jak dziecko. Jak dziecko, które już o nic nie musi walczyć, niczego nie potrzebuje, bo wszystko ma, bo jest ktoś, kto się nim opiekuje. Od razu pojawiły się we mnie dwie myśli, których w tamtym czasie nie rozumiałem, ale one były bardzo wyraźne. Pierwsza była przekonaniem, że to doświadczenie, które wtedy miałem w sercu, jest przeznaczeniem każdej osoby. Każdy człowiek może tego doświadczyć. To była pierwsza myśl. A druga myśl, która się chwilę później pojawiła, to taka, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. To nie jest tak, że ja coś zrobiłem i stałem się nowym człowiekiem. Ja po prostu otworzyłem swoje serce na rzeczywistość która była dla mnie dostępna od dawna. Ale to ktoś inny sprawił że mogłem stać się nowym człowiekiem

Powrót do Kościoła
I wtedy wiedziałem, że już ta moja droga duchowa jest już za mną i że ona już nigdzie dalej mnie nie doprowadzi. Sięgnąłem wówczas do Słowa Bożego. Już wcześniej próbowałem je czytać, ale miałem poczucie, że treść Biblii jest dla mnie niezrozumiała. Ale później, po doświadczeniu ponownych narodzin, kiedy sięgnąłem do Słowa Bożego, wszystko stało się dla mnie jasne. Zrozumiałem, co mi się przytrafiło. Zrozumiałem, że Bóg wszystkich kocha tak samo i każdy może doświadczyć ponownego narodzenia z Ducha Świętego. A moje doświadczenie było możliwe dlatego, że Jezus Chrystus na krzyżu odkupił nas wszystkich i otworzył nam bramę do Raju. Więc momentalnie stałem się osobą wierzącą, bo wiedziałem, że Bóg jest. To jest doświadczenie, które mnie nie opuszcza, które mnie przenika i tak naprawdę jest bardziej realne niż wszystko inne.

Ale to nie oznaczało jeszcze, że wróciłem do Kościoła. Doświadczenie, że Bóg jest, nie oznaczało, że On jest w Kościele.

W roku też 2015 urodził się mój syn – więc chodziliśmy razem na spacery. I podczas jednego z naszych spacerów wylądowaliśmy w kościele (zupełnie tego nie planowałem :-)). I zobaczyłem tam Jezusa, który jest w Eucharystii, który jest w Najświętszym Sakramencie. Przychodzi nam dawać siebie i nas posilać. Jezus dał nam Kościół po to, żeby nas karmił żywym Bogiem, żebyśmy mogli się do Niego zbliżyć i żebyśmy mogli sobie radzić z tym wszystkim, z czym musimy się każdego dnia mierzyć. No i ja wtedy momentalnie zrozumiałem, że Kościół jest moim domem, że jest moją ukochaną rodziną.

Teraz
I od tego czasu ja się dziele tym czego doświadczyłem i ciągle doświadczam. Jestem przekonany o tym, że w Bogu każdy znajdzie to, czego szuka. Wiem, że każdy to może zrobić. Każdy tak naprawdę ma wybór. Może więc szukać szczęścia na własną rękę i wierzę, że satysfakcja, którą osiągnie, będzie tylko na chwilę. Jednak nasze serce będzie niespokojne, dopóki nie spocznie w Panu (jak mówi święty Augustyn).

Teraz moje życie polega na tym żeby się dzielić tym, co dostałem. Taka analogia pojawiła się podczas jednego ze spotkań on-linektóre prowadzę na swoim blogu. To jest trochę tak, jakbym chodził po mieście z torbą pełną Apapów. Mnie nie boli głowa ale wszystkich innych boli. Mam jednak ten Apap i mogę go rozdawać. I po prostu nie mogę tego nie robić, bo ten Apap jest za darmo. My nie rozdajemy czegoś, co nas wiele kosztuje. W tej Bożej matematyce jest tak, że jeżeli dzielimy się Bożą miłością, to otrzymujemy jej jeszcze więcej.

I to chyba tyle z mojej strony takiego zupełnie nieracjonalnego świadectwa :-)”

Świadectwo (Duch Święty i moje nawrócenie – Świadectwo (Rafał Dziedzic)) zostało nagrane 21 maja 2021r.

Historia mojego nawrócenia - w 6 minut :-) - Wydarzenie "NIEZNANEMU BOGU"