Drugie świadectwo to opowieść o wąskiej ścieżce, którą Pan prowadził mnie do siebie. I o tym, jakie znaczenie miał dla mnie przewodnik duchowy, którego na tej drodze postawił mi Ojciec. Mam nadzieje że moje nawrócenie będzie dla Ciebie inspiracją, doda Ci otuchy i wiary, że dla Boga wszystko jest możliwe :-)

„Wchodźcie przez ciasną bramę, bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby i liczni są ci, którzy tędy wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia i jakże nieliczni są ci, którzy ją znajdują.”

Ewangelia wg św. Mateusza 7,13-14

Dziękuję Ci, Ojcze, za wszystkie Twe wskazówki, ludzi i wydarzenia, które prowadziły mnie do Ciebie!

Ty przez większość mojego życia pozwalałeś iść szeroką drogą, którą szli ze mną wszyscy, których znałem. Byłem więc przekonany, że to jedyny sposób, w jaki można żyć. Jedyna droga, którą można podążać. Że innej nie ma. I droga ta na początku wcale nie wydawała się taka zła. Prowadziła mnie od jednego sukcesu do drugiego. Oczywiście, po drodze pojawiały się niepowodzenia, ale one tylko dodawały mi siły i determinacji i w efekcie prowadziły do kolejnych sukcesów. Wszystko jednak trwało tylko przez chwilę. Satysfakcja z kolejnego zrealizowanego celu trwała przez jakiś czas, po czym pojawiał się głód czegoś nowego. Radość i smutek również zamieniały się ciągle miejscami. Depresja i euforia były jak fale na morzu, a ja na tych falach raz byłem na górze, a raz w głębokich dolinach.

Z czasem w moim sercu pojawiła się potrzeba odnalezienia harmonii. Rozumiałem ją jako spokój, który nie będzie przemijał, mimo tego, że okoliczności zewnętrzne będą się zmieniać. I przez kilka lat próbowałem znaleźć tę harmonię w tym świecie. Próbowałem pogodzić swoje pasje z życiem rodzinnym i zawodowym. Znaleźć w tym układzie równowagę, stałość, która da mi wytchnienie. Ale przypominało to wysiłek uspokojenia fal oceanu. Niewykonalne na dłuższą metę i bardzo męczące.

I gdy zmęczyłem się tą syzyfową pracą, Ty Ojcze, w swojej łaskawości, pokazałeś inną drogę. A ja, widząc nieskuteczność moich wysiłków i tego czego nauczyłem się o świecie, byłem gotowy porzucić to wszystko i pójść wąską ścieżką, którą mi przygotowałeś.

A prowadziłeś mnie po tej ścieżce jak dziecko. Krok za krokiem stałeś przy mnie i pokazywałeś, poprzez książki, osoby, wydarzenia, gdzie powinienem zrobić kolejny krok. Wypełniałeś moje serce coraz większym zaufaniem. Odwagą, aby udać się w nieznane. I dawałeś mi poznać owoce Twojej Obecności: spokój i radość, które nie pochodziły z tego świata. Wówczas jeszcze były doświadczeniem, które przemijało, ale dawało mi siłę w momentach próby. Pokazywało, że jest inna droga, że może jest wąska i ciasna, ale prowadzi do życia.

Nie zapomnę momentu, gdy postawiłeś na mojej drodze przewodnika duchowego, a nasze spojrzenia po raz pierwszy spotkały się. Wówczas zobaczyłem w ciele miłość, którą Twój Syn nas ukochał. Czytałem o tej miłości w Nowym Testamencie, nawet próbowałem ją sobie wyobrazić. Jednak doświadczenie jej w bezpośrednim kontakcie pokazało, że jesteś żywy wśród nas. W tej krótkiej chwili powiedziałeś do mnie, że czekasz na mnie cierpliwie, że nigdy mnie nie zostawisz. I to tak żywe, bezpośrednie i prawdziwe doświadczenie Twojej Obecności, dało mi ogromną determinacje. Dało mi wiarę, którą mogłem góry przenosić. Wiedziałem, że nie spocznę, dopóki w pełni nie odpowiem na Twoje wezwanie. Że usunę to wszystko w moim życiu, co zdaje się oddzielać mnie od Ciebie. Nagle ta wąska ścieżka przestała być taka wąska – stała się dla mnie jedyną, jaką chciałem iść. A doświadczenie Twojej Obecności dawało mi odwagę w chwilach kuszenia, które później, z wielką siłą, przychodziło.

A 6 miesięcy później narodziłem się ponownie w Twoim świetle. Wszystko stało się jasne. Pytania i wątpliwości zniknęły. Zastąpił je spokój, który przekraczał to wszystko, co do tej pory znałem. Stałem się jak dziecko, które patrzy na świat po raz pierwszy. Moje stare życie, przekonania, poglądy, opinie zniknęły. Nie miały już dla mnie znaczenia. Chciałem już tylko żyć tak, jak Ty dla mnie chciałeś. Twoja wola stała się moją wolą. Po raz pierwszy byłem naprawdę wolny!

I ten stan się nie zmienia. Choć z drugiej strony, mimo, że Twoja Obecność wypełnia mnie całkowicie, w każdym momencie, to życie się nie zatrzymało. Wręcz przeciwnie, rozkwita z każdym oddechem, z każdym cudem, który stawiasz na mojej drodze. Każdy dzień jest więc nową opowieścią ku Twojej chwale. Czasami wypełnioną bólem i smutkiem, czasami szczęściem i radością. Lecz Twoja Obecność sprawia, że co by się nie działo, nic nie może zakłócić tego spokoju, który pochodzi od Ciebie. Bo nic nie może nas oddzielić od Twojego miłosierdzia.

„Jestem pewny, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani władze, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani wysokości, ani głębie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Boga, objawionej w Chrystusie Jezusie, naszym Panu.”

List św. Pawła do Rzymian 8,38-39